niedziela, 29 marca 2015

Syndrom piosenki ze snu

To uczucie, kiedy siurek budzi się rano i nie wiedzieć skąd w siurkowej głowie wybrzmiewa konkretna piosenka. Trzeba ją odnucić całą podczas prysznica i najlepiej odsłuchać przy śniadaniu. W przeciwnym wypadku będzie męczyć. Oczywiście odsłuchanie wiele nie pomaga, bo piosenka tak się zakorzenia w siurkowym mózgu, że będzie wybrzmiewać mniej lub bardziej intensywnie przez cały dzień.

To uczucie, kiedy siurek wsiada o poranku do służbowego vana z myślą dalekiej drogi, a pierwsza piosenka w radiu to TA piosenka.

To uczucie, kiedy siurek wraca z trzydniowego służbowego wyjazu, siedzi w vanie i gdy rozmowy się już wyczerpały, szefowa włącza radio. Nie mija nawet kwadrans i leci TA konkretna piosenka. W brzuchu łaskocze, siur już nabiera powietrza, by wyrazić zachwyt i zdziwienie, że to TA piosenka ta sama co wtedy, już zaczyna artykułować dźwięki, lecz gdy szefowa szybkim ruchem wyłącza radio.

 - What were you saying?
 - ... Nothing.

piątek, 20 marca 2015

Ciemna strona księżyca


I jak się Wam podoba?

Wiem, wiem, zdjęcie amatorszczyzna, ale czego oczekujecie po kocu termicznym złożonym na dwa razy służącym jako specjalistyczna ochronna soczewka? Ważne, że widać, jak słońce udawało dzisiaj kota z Cheshire.

Zaćmienie słońca to pierwsze wydarzenie, które dosłownie i w przenośni zaćmiło zawieszenie Clarksona. Wszyscy na nie patrzyli (prawie wszyscy, niektórzy musieli pracować), wszyscy o nim mówili... a Clarkson dalej bezrobotny.

Od samego rana było bezchmurne niebo, ale kiedy cały spektakl się rozpoczął zrobiło się dziwnie jasno, jakby ktoś zaświecił jarzeniową żarówkę zamiast prawdziwego słońca. Patrzyliśmy razem z Angolem na rogalika z tą zdumiewającą, ale poniekąd niepokojącą świadomością. Nagle zrobiło się chłodno i rogalik się zwężył, aby po chwili znów rosnąć. Takie zjawiska są fascynujące.

Poza oczywistym rarytasem astronomicznym, zaćmienie słońca było świetną wymówką na wszystkie niepowodzenia tego dnia: zapomniałam wziąć laptopa do pracy, to wszystko przez to zaćmienie / nie mogę znaleźć hortensji, to pewnie przez zaćmienie / klientka odwołała spotkanie z powodu nagłego przypadku w pracy - pewnie przez zaćmienie / uderzyłam się w nogę i wbiłam sobie drut w palec, bo rozstroiło mnie zaćmienie.... Przykłady można mnożyć, zaćmienie wymówką idealną.

No. Użyłam słowa zaćmienie tyle razy, że wujek Google powinien wyświetlać mój post na pierwszej stronie w wyszukiwarce. [podstępny rechot] Już ja wiem jak to wszystko działa [złowieszczy śmiech]

#socialmediaqueen

Oby do następnego zaćmienia!

środa, 18 marca 2015

W pogoni za zorzą

Wczoraj był czerwony alarm.

Czerwony alarm oznacza, że nie przestanę się miotać i namawiać Angola, dopóki nie wyjdziemy w środku nocy szukać ciemnego miejsca z widokiem na północ. Czerwony alarm to bardzo duże prawdopodobieństwo zorzy polarnej w całej Wielkiej Brytanii, trzeba tylko przebić się przez łuny miast, mgłę i chmury. Pojechaliśmy więc w jedno z wyżej położonych i najciemniejszych miejsc w hrabstwie, poszukaliśmy wolnego miejsca (ci ludzie nie mają co robić w nocy?! ... ekhm)
Cóż. Gwiazdy nad nami były piękne, nawet kilka razy coś spadało, ale zorzy ani widu, ani słychu. Czy było warto stać na mrozie wypatrując na niebie chociażby najmniejszej smugi? Ba, też pytanie.

Ale ja tak szybko się nie poddaję...

Piosenka na dziś: Miłość czasem zwala z nóg...

środa, 11 marca 2015

Oddajcie Clarksona!

#BringBackClarkson

Wyspiarze poruszeni. Najpopularniejszy program motoryzacyjny (o najmniejszej dozie treści ściśle motoryzacyjnej) zawieszony. W niedzielę NIE BĘDZIE Top Gear. Huczą o tym w mediach, już powstała grupa wsparcia, a podpisywanie petycji bije rekordy, wyprzedzając petycję o wycofaniu trzeciej strony w "The Sun". Każde wiadomości w radiu BBC rozpoczynały się dzisiaj właśnie od tego jakże szokującego komunikatu.

Już fejsbuk na pełnych obrotach, tłitują i hasztagują. Gdzieś ktoś szemra o cenzurze, ktoś inny o braku szacunku, jeszcze inny - o złym przykładzie.

A wszystko z powodu głodu. Wiadomo, że jak człowiek głodny to zły jak wilk. Nawet ja jestem zrzędliwa, gdy burczy mi w brzuchu, wystarczy zapytać Angola.
 Co prawda nigdy nie doszło z tego powodu do rękoczynów, ale kto wie, co by się działo, gdyby po całym dniu w pracy ktoś by mi odmowił ciepłego posiłku? Pewnie też bym się odwinęła, bo głodny siur to zły siur.

Dobrze, że Angol mnie regularnie karmi. Dzięki temu raczej nikt mni nie zawiesi.

wtorek, 10 marca 2015

Tłumaczy się winny

To nie jest tak, że nie chce mi się pisać. To nie o to, że nie mam o czym. Zwyczajnie nie mam czasu (kto by pomyślał, że na moją dawną rozrywkę i stały element dnia nie będę mieć czasu - to tak jakbym nie miała czasu na popołudniową herbatę... niedorzeczne).
Ostatnio tylko praca i hasztagi, uśmiechanie się przez bite 8 godzin dziennie i wręczanie ulotek. Rozmowy egzystencjalne o zakrętach typu U w Dubaju, succulc*nts i "Tweet that tw*t".*

A sukulentów w filiżankach brak, podobnie jak miejsca na parapecie.

Wiosna!


*- wybaczcie wulgaryzmy, ale takie życie.