sobota, 18 lipca 2015

Aberystwyth

Jest sobie takie miasto na mniej więcej środkowym wybrzeżu Walii, którego nazwa na pierwszy rzut oka jest niewypowiadalna dla zwykłego śmiertelnika. Aberystwyth. Kiedyś, nie wiedzieć czemu, kojarzyło mi się z absyntem. Teraz kojarzy mi się bardziej z ogniskami na plaży i hazardem.

W Aberystwyth - jak w każdej szanującej się mieścinie na Wyspach Brytyjskich - znajduje się zamek. Niewiele z niego zostało, ale przyznam, musiał być imponujący za czasów swojej świetności. Obawiam się, że jednak większą uwagę przykuwa budynek starego uniwersytetu, którym nie pogardziłby żaden fan Harrego Pottera. Chociaż do nich nie należę budowla znalazła u mnie wielką aprobatę (och te wieżyczki!). Zwłaszcza w świetle zachodzącego słońca. Już nawet wyobraziłam sobie siebie samą, siedzącą na nużącym wykładzie, spoglądającą przez okno w dal, na fale rozbijające się o skały. O tak.

Budynek uniwersytetu Aberystwyth

środa, 15 lipca 2015

Na zielono i niebiesko

Ostatnio pisanie nie przychodzi mi z taką łatwością jak kiedyś. Zbieram w głowie myśli, formuję je w zdania, ale potem jakaś niewidzialna siła powstrzymuje mnie przed ich zapisaniem. To chyba świadomość i powątpiewanie przyczyniły się do tej blogowej ciszy.
Zresztą nie tylko tu brak nowości. Od dawna przestałam pisać jakiekolwiek teksty. Chciałabym, ale nie czuję się wystarczająco dobra.

Za milczenie można również obarczyć naszą ludzką rasę. Zwyczajnie się zniechęciłam. Czasem po prostu łatwiej i zdrowiej jest zamknąć usta. Przemilczeć. Olać gorącym strumieniem moczu.

Jakiś czas temu zdarzyło mi się oglądać znowu "Amelię". Zapomniałam, jaki to piękny film, zostawiający w człowieku ciepło jeszcze na długo po jego obejrzeniu. Byłoby pięknie żyć w świecie Amelii. Takim prostym, szczerym, w odcieniach czerwieni. Tak... hm. Muszę zadowolić się życiem siurkowym, które jest trochę bardziej skomplikowane, w kolorze zieleni i błękitu.

Ostatnio znowu byliśmy nad morzem. Wpatrując się w horyzont myślałam o tym, że tam gdzieś daleko dokładnie przede mną zaczyna się Irlandia. Wdychanie jodu zdecydowanie mi sprzyja. Tak sobie myślę, że gdybym dożyła emerytury mogłabym zamieszkać nad morzem. Spacerowałabym rano po plaży znajdując setki muszli i połamane szczypce krabów.

***
Tęsknię do Woodstocku. Już niedługo!

środa, 1 lipca 2015

24 dni

24 dni do wyjazdu na Woodstock! Jupiii!